Przysłowie mówi, że “pieniądze szczęścia nie dają”, ale czy na pewno? Joanna Przetakiewicz -  założycielka marki La Mania, twórczyni inicjatywy Era Nowych Kobiet, a także autorka książki pt. Pieniądze szczęście dają. Wyjaśnia, jak to jest z tymi pieniędzmi oraz dzieli się swoim doświadczeniem w budowaniu dużej marki w branży fashion.

Marta Kwiatkowska (Tpay): Skąd inicjatywa Ery Nowych Kobiet?

Joanna Przetakiewicz: Ruch społeczny Era Nowych Kobiet został założony prawie 4 lata temu i urósł w sposób bardzo naturalny. Pierwsze spotkanie odbyło się w listopadzie 2018 r. i wtedy było nas 30, a dzisiaj jest ponad 600 tys. Nie spodziewałam się, że to będzie tak nieprawdopodobnie aktywny ruch, że dziewczyny będą tego potrzebować i przyłączać się. Uświadomiłam sobie, że nigdy nie byłyśmy sobie tak bardzo potrzebne, jak teraz.

Wiem, że macie cykliczne spotkania, ale czym dokładnie się zajmujecie?

Chciałam wszystko usystematyzować, dlatego zaczęliśmy od książki. Od pierwszego spotkania wiem, że młodziutkie dziewczyny czy dojrzałe kobiety najczęściej nie miały z kim porozmawiać na temat swoich najtrudniejszych i najbardziej traumatycznych przeżyć. 

Pierwsza akcja mówiła o tym, że szczęścia można się nauczyć. Założyłam grupę na Facebooku “Era Nowych Kobiet”, która liczyła ponad 26 tysięcy dziewczyn. Na grupie dziewczyny mogły się ze sobą dzielić przede wszystkim swoimi doświadczeniami i emocjami na temat różny trudnych sytuacji. Pisząc nową książkę i prowadząc pierwszą akcję, którą w konsekwencji nazwałam „Nie bałam się o tym rozmawiać”, chciałam przekazać, żebyśmy właśnie rozmawiały.

Najpierw prosiłam o przesłanie trudnych, ale prawdziwych historii z życia, które dziewczyny przezwyciężyły. Swoją pierwszą książką chciałam dać nadzieję, że zawsze po burzy wychodzi słońce. Warunkiem przesłania takiej historii była zgoda na upublicznienie jej oraz upublicznienie wizerunku autorki. Bez tego nie byłabym w stanie przedstawić takiej dziewczyny światu i powiedzieć, żeby sama opowiedziała swoją historię. 

Takich historii dostałam ponad 2 tys. i z tego wybrałam 10. Wybór był bardzo trudny. W międzyczasie jedna z dziewczyn zrezygnowała, więc finalnie było ich 9 i tak powstała książka „Nie bałam się o tym rozmawiać”, opisująca bardzo trudne historie życiowe kobiet, które pomimo ogromnych przeciwieństw losu, wyszły z nich obronną ręką - po to, żeby dać siłę do działania, pokazać, że wszystko może się udać.

Statystyki płynące z Twojej książki są nieubłagane. Zapisałam sobie kilka z nich: aż 4 miliony kobiet w Polsce jest nieaktywnych zawodowo i jednocześnie nie szuka pracy, 64% Polek i Polaków kłóci się o pieniądze. Ty nigdy nie miałaś problemu z rozmową o pieniądzach. Powiedz, z czego to wynika? Czy Fundacja może zmienić ten trend?

Na początku pytałam o to, jaki dziewczyny znają najgłupszy stereotyp dotyczący pieniędzy. Odpowiedź była jednoznaczna: “pieniądze szczęścia nie dają” - i tak powstał tytuł drugiej książki. 

Inicjatywa może to zmienić i już zmienia - wiem to od moich dziewczyn. Historia jednej z moich liderek - bo w ruchu jest 600 tys. kobiet i 104  liderki w Polsce i za granicą - pokazuje to.

Dojrzała kobieta mająca prawie dorosłe dzieci, powiedziała, że od kiedy zaczęłyśmy rozmawiać, to zdała sprawę, że żyje ze swoim mężem w jakimś totalnym lesie nieświadomości. Pomimo że mu bardzo mu ufa, to uświadomiła sobie, że w czasie pandemii, której nikt sobie nie wyobrażał, zaufanie już nie wystarcza i że potrzeba czegoś więcej. Usiadła ze swoim mężem i powiedziała mu, że dzieci są już prawie dorosłe i ona nie chce dłużej domyślać się, jak wyglądają ich finanse, tylko chce wiedzieć, gdzie pieniądze są ulokowane, ile ich jest, jak nimi mądrze zarządzać.

Nasze spotkania są bardzo wartościowe. Kobiety opowiadają swoje historie. Jedna z pań powiedziała: „Dziewczyny, nie odkładajcie takich tematów na później, bo ja z mężem tworzyliśmy udane małżeństwo z dwójką dzieci. Mąż zajmował się agencją ubezpieczeniową, a ja byłam królową w domu: zajmowałam się dziećmi, piekłam torty - było wspaniale. W ciągu 15 minut męża zabrakło, ponieważ dostał zawału, a wcześniej nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że ma chore serce”. Kobieta po tym wszystkim została sama. 

Dwa lata potrzebowała, żeby się z tego „wygrzebać”, odkrywać, gdzie są konta bankowe i uczyć się wszystkiego po to, żeby przejąć męża agencję, aby nadal funkcjonowała i była źródłem dochodu rodziny. Dwóch lat traumatycznego odnajdywania się w nowej sytuacji można było uniknąć, gdyby rozmawiała z mężem i zainteresowała się wszystkim wcześniej. Wystarczyło pytać, na czym polega jego praca? Na czym polega księgowość? Dzisiaj są zbyt niepewne czasy na to, żeby dodatkowy niepokój panował w domach.

Powiedz proszę, czym dla Ciebie są pieniądze?

Pieniądze są dla mnie, szczególnie dzisiaj w tych trudnych czasach ogromnego kryzysu i niepokoju, poczuciem bezpieczeństwa. Pieniądze dziś dla wszystkich ludzi są poczuciem bezpieczeństwa. W moim odczuciu jest to emocja, która jest kobiecie najbardziej potrzebna.

Obserwowałam kiedyś historię mojej ciotki, właściwie stąd to wszystko się wzięło. Kiedy miałam 11 lat, ciocia nagle straciła grunt pod nogami, gigantyczną traumą dla niej było to, czy ona będzie miała za co żyć. Historia głęboko wrysowała się w mój stan świadomości i moją percepcję rzeczywistości, że już jako młoda dziewczyna wiedziałam, że chcę być kompletnie niezależna finansowo, a nie zależna od męża, rodziców. Dlatego też bardzo szybko założyłam swoją pierwszą firmę, wiedząc, że jest to fundament spokoju, komfortu i tego, że w przyszłości będę mogła swoim dzieciom zapewnić wszystko, gdyby stało się coś, na co nie będę miała wpływu, albo jeśli nawet będę miała wpływ, to będę miała wybór.

Zaczęłaś od kliniki stomatologicznej, prawda?

Tak.

Generalnie biznes jest dość mocno zdominowany przez mężczyzn. Jak Ty się czułaś w tym wszystkim? Nie czułaś dyskryminacji? Nie czułaś, że jesteś słabsza?

Nie, kompletnie nie, aczkolwiek czułam dyskryminację, ale nie ze względu na płeć, bo zawód stomatologiczny jest w dużej części opanowany przez kobiety, ale przez wiek, który był zagadką dla wszystkich. Byłam dopiero na trzecim roku studiów. Zatrudniałyśmy z moją wspólniczką kilkudziesięciu lekarzy, w tym m.in. byłego wiceministra zdrowia, więc to wszystko były postacie bardzo poważne, a ja byłam od nich wszystkich o wiele młodsza i raptem byłam studentką prawa, ale to, czym zdobywa się u ludzi szacunek, to jest praca. Ludzie widzą, że myślisz, pracujesz, masz kwalifikacje mentalne do tego, aby organizować pracę i jeśli to działa, to myślenie o tym, że ktoś jest młody, zmienia się. Tak działa profesjonalizm.

Twoja droga zawodowa jest rozbudowana: zaczynałaś od kliniki stomatologicznej, po latach powstała La Mania, czyli biznes w branży fashion. Skąd taki kierunek?

W międzyczasie były jeszcze dwie restauracje. Najpierw były kliniki, potem dwie restauracje, zawsze chciałam mieć zdywersyfikowaną sytuację, jakkolwiek kosmicznie i obco to brzmi, natomiast chciałam po prostu stać nie na jednej nodze, ale na minimum dwóch, stąd był taki pomysł. 

Wejście w ten biznes zaproponowali przyjaciele, którzy mieli już taki w Polsce, zadałam sobie pytanie: “czego oni ode mnie oczekują?”. Mieli pieniądze - nie potrzebowali finansowania, a ich odpowiedź dała mi do myślenia, bo powiedzieli: „Tak, mamy 60 restauracji, m.in. na Gubałówce, na Kasprowym i w wielu innych miejscach, ale potrzebujemy świeżej krwi, bo nam we dwójkę już się znudziło, a Ty masz zapał, super pomysły, świeże spojrzenie - tego potrzebujemy”.

Chcę w tym momencie przekazać młodym dziewczynom - które albo przystępują do jakiegoś biznesu, który już jest ustabilizowany albo tak jak ja otwierają coś nowego. Kiedy zaczynałam z pierwszą kliniką ze wspólniczką, która była o 15 lat ode mnie starsza i wnosiła bardzo duże doświadczenie, które ja uzupełniałam organizacją, mnóstwem pomysłów i wiedzą prawniczą, która w każdym biznesie jest bardzo wartościowa. Wcale nie trzeba mieć skończonych studiów i posiadać nie wiadomo jakich tytułów czy bardzo dużego doświadczenia, żeby wnieść coś wartościowego. Oczywiście pod warunkiem, że jest się pracowitym i ambitnym. 

Co jest kluczem do wykreowania takiej marki jak La Mania?

Totalna pasja. Byłam w zupełnie innej rzeczywistości, kolejnym związku i ta firma nie powstała dlatego, że ja musiałam być stabilna finansowo, bo już wcześniej to osiągnęłam. Oczywiście biorąc wcześniej kredyty i spłacając je. Natomiast przyszedł taki moment, kiedy wiedziałam, że jestem już pewna tego, że sobie zawsze dam radę, więc przyszedł czas na realizację marzeń. Firma to było moje marzenie z dzieciństwa i młodości. W tamtym czasie poznałam Magdę Butrym, z którą się bardzo zaprzyjaźniłam i postanowiłyśmy wspólnie stworzyć markę, założyć firmę, połączyć siłę, żeby powstało coś wyjątkowego.

Czy spodziewałaś się aż takiego sukcesu marki La Mania?

To jest tak, że ja nigdy nie myślę „O… zaraz będzie wielki sukces”. Po prostu pędzę, w kierunku który mnie fascynuje i w niego wierzę, a wtedy sukces przychodzi sam. Tak samo było z Erą Nowych Kobiet. Każdy mnie pyta, czy ja planowałam, że to będzie tak wielkie? Czy przewidziałam? Odpowiadam, że to nie było moim celem, bo celem była idea. To jest zupełnie jak w biznesie - jeżeli pieniądze są tylko celem, to prawdopodobnie to będzie wielkie rozczarowanie. Bo pieniądze nie przychodzą do niczego. Przychodzą do pasji i tego, co człowiek chce zrobić.

Przejdźmy do płatności. Płatności odroczone są coraz bardziej popularne w Polsce. Powiedz, czy w przypadku marek premium też widzisz taki trend?

To zależy, bo marka premium to jest zarówno super samochód, jak i świetny sprzęt do domu czy drogie meble. Niewątpliwie przy większych kwotach ma ogromny sens i w ogóle nie ma o czym mówić. Ogólnie wszystkie udoskonalenia i ułatwienia dotyczące płatności są rewelacyjne i na pewno bardzo wartościowe.

Pamiętam, jak w swojej pierwszej klinice wprowadziłam 25 lat temu kredyty na duże prace ortodontyczne i chirurgiczne - był taki boom, że podpisywałam kilkanaście umów kredytowych dziennie.

To było wtedy nowatorskie, prawda?

To było super nowatorskie, to była totalna nowość i nikt tego wcześniej nie robił. Otworzyłyśmy ze wspólniczką klinikę w 1992 r. Biorąc pod uwagę, że komunizm został obalony w 1989 r, to był początek. Byłyśmy drugą prywatną kliniką stomatologiczną w Polsce, więc czasy były takie, że jak tylko klinikę otworzyłyśmy, to tłum już stał, żeby tam tylko wejść. Takie coś już się nie powtórzy, bo wtedy łatwiej było być innowacyjnym. 

Wpadłam wówczas na pomysł, że pójdę do wielkiego Banku PKO i zrobimy współpracę, zadziałało od razu. Oni byli bardzo przekonani i chętni do tego, a moje prawnicze wykształcenie w tym było fantastycznie wykorzystane i zadziałało wszystko w sekundę. Od tamtego czasu wiem, że wszystkie udogodnienia dla ludzi, czy to raty, czy odroczenia, są bardzo wartościowe.

A Ty jak najbardziej lubisz płacić?

Najbardziej lubię płacić kartą, ale bardzo się nastawiam na to, żeby płacić telefonem, bo jest to duże ułatwienie. Prosta sytuacja: wysiadasz z samochodu, płacisz za kawę czy benzynę telefonem… To jest super!

Ja też lubię płatności mobilne. Powiedz, jesteś klientką premium, na co zwracasz uwagę robiąc zakupy w e-commerce?

Podstawowa rzecz to marka, do której mam zaufanie lub nie. Bo co mi z tego, że ktoś oferuje mi dostawę w 24 godziny, jak ja nie wiem, co to jest? Dlatego zwracam uwagę na to, jak długo firma działa i jakie ma opinie, bo to jest bardzo ważne. Generalnie jestem typową Polką, czyli bardzo lojalną klientką - Polki są lojalnymi klientkami. Polki mają tę cudowną cechę, że przekonują się długo, bo muszą być przekonane co do jakości, wartości, sensu działania i całej legendy dotyczącej danych produktów, ale jak już się przekonają, to zostają. I to jest cudowne.

La Mania ma grono wyznawczyń, można tak powiedzieć, czyli osób, które u Was regularnie kupują.

Tak, jesteśmy takim “love brandem” i nasze klientki są rzeczywiście cudowne. Firma się rozrosła, mamy młody zespół, od kiedy mój syn kieruje firmą i jest prezesem, nic się nie zmieniło - to jest wspaniałe. Firma nie zmieniła DNA, bo wszyscy, którzy w niej pracują są w nią zaangażowani, mają dokładnie to samo podejście. Nie jest ważne, czy mają 23 czy 50 lat — to nie ma znaczenia. Polki są niesamowicie zaangażowane w pracę, są bardzo oddane i zaangażowane - nie tylko jako klientki, ale również jako osoby.

Powiedz, proszę, tak na zakończenie, bazując na Twoich doświadczeniach zawodowych, jaką poradę dałabyś początkującym w branży e-commerce? Ludziom, którzy planują swój biznes i nie wiedzą, od czego zacząć?

Najważniejsze jest to, czego sama uczyłam się w swojej pracy, że nie możesz zatrudniać pracowników, jeżeli sam nie znasz tej pracy czy DNA firmy i nie wiesz, co im przekazać. To jest złota zasada. Jest takie powiedzenie, że ryba psuje się od głowy, w związku z tym głowa musi być zdrowa i musi być przykładem. Dlatego oczywiste jest, że potem zatrudnia się ludzi, którzy znają się na rzeczach, na których my się nie znamy albo znają się o wiele lepiej, bo inaczej to by nie miało sensu. 

Jeżeli ma się pasję i umie się zarazić ludzi, to jest taki start-up, czyli najbardziej fascynująca forma biznesu, bo zakłada się coś od nowa, zaszczepiając w ludziach wiarę i ekscytację produktem, jakikolwiek on jest. Jeśli ma się w sobie pasję, to zdecydowanie trzeba ją w ludziach zaszczepić i to jest najważniejsze.

Dziękuję Ci bardzo. Tym pozytywnym akcentem kończymy.